Gdy w pośpiechu udało zapakować się i uciec przed deszczem z pleneru w Nowej Hucie, okazało się, że dokładnie tyle samo czasu nam zostało, by wystartować z koncertem tego samego dnia w Awarii.
Zatem w pośpiechu rozłożyliśmy wszystkie klocki i zagraliśmy drugą sztukę, bisom nie było końca, zatem Tomek K. stwierdził, że należy wreszcie skończyć, bo tak to możemy grać do upadłego i od tej pory, niekończące się bisy - zmarły, podobnie jak kredyt.
Barszczakowi się upiekło w ten dzionek, bo przyniósł zwolnienie z powodu ślubu siostry i graliśmy krakowską trasę koncertową bez harmonijki.